niedziela, 23 stycznia 2011

Recenzja filmu pt. 2:22 (2008)

Reżyseria: Phillip Guzman
Scenariusz:
Phillip Guzman, Mick Rossi
Produkcja:
Kanada
Czas trwania:
104 minuty
Obsada:
Mick Rossi – Gulliver Mercer
Roberto Milano – Willy
Aaron Gallagher – Finn
Jorge A. Jimenez – Gael

Jak daleko się posuniesz?” – Willy



Gulliwer Mercer przewodzi grupie złodziei. Po kolejnym udanym skoku, mężczyźni planują okraść skrytki depozytowe w ekskluzywnym hotelu. Mimo iż dopracowują plan w najdrobniejszych szczegółach to, nie są w stanie przewidzieć jednego czynnika – ludzkiego, a właściwie kilku takich czynników. Drobny gangster, aktor i jego asystent, samobójca oraz pragnąca spokoju para, da im się we znaki i nie uczyni zadania prostym.

Tytuł kanadyjskiego filmu odnosi się do godziny, o której bohaterowie rozpoczną akcję. Symbolizuje również to na jakim miejscu w pięciostopniowej skali można umieścić film Guzmana. Poczynając od logiki, humoru, postaci czy fabuły nie ma prawie żadnego pozytywnego elementu filmu. 
 
Bohaterowie są stereotypowi do granic możliwości. Dlatego też oglądamy bystrego przywódcę, nie wzbudzającego sympatii (delikatnie mówiąc) twardziela, doświadczonego (a ka starego) włamywacza oraz przystojniaka wzbudzającego westchnienia wśród płci pięknej. Nie wyróżniają się absolutnie niczym i nie są w stanie wzbudzić żadnych emocji w sercu widza.

Dodatkowo przez pierwsze 30 minut nie zostaje jasno sformułowana historia, którą chce opowiedzieć reżyser. A w tego typu filmie jest to niedopuszczalne, bo powoduje znudzenie. Poza tym nadużywanie zbliżeń, które miały umiejscowić widza bliżej przedstawianych wydarzeń, z czasem staje się irytujące. Nie bez powodu język filmu składa się z sześciu planów, a nie tylko jednego.

Kolejnym mankamentem filmu jest zastosowanie dziwnego filtru, który powoduje, że np. hotel, który jest celem grupy, wygląda jakby był brudny i zaniedbany, czemu przeczy jego wystrój i bogate w zawartość skrytki. Natomiast ilość bezsensownych sytuacji i dziur w scenariuszu przekracza liczbę palców u rąk, co sprawia, że zamiast zastanawiać się co jeszcze wymyślą twórcy, widz myśli czemu można było pozostawić tak jawne niedoróbki. A samo zakończenie zahacza o cudowne zrządzenie losu oraz nadmierną błyskotliwość jednego z bohaterów. Nawet dziecko nie byłoby w stanie tego „przełknąć”, a tym bardziej dorosły osobnik.

Za jedyny plus 2:22 można uznać epizodyczne role Vala Kilmera jako pasera oraz Gabriela Byrne’a jako policjanta. Szkoda, że Ci słynni niegdyś aktorzy pojawili się w tym filmie zamiast w dziele odpowiednim dla ich talentu. Po seansie tylko ich występ pozostanie w pamięci widza oraz poczucie straconego czasu.

WERDYKT: Nie warto oglądać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz