niedziela, 30 stycznia 2011

Recenzja filmu pt. Predators (2010)

Reżyseria: Nimród Antal 
Scenariusz: Alex Litvak, Michael Finch 
Produkcja: USA 
Czas trwania: 107 minut 
Obsada: Adrien Brody – Royce
Topher Grace – Edwin
Alice Braga – Isabelle
Laurence Fishburne – Noland


Jak ich zabić?” – Royce



Na odległej planecie, nieznani sobie ludzie lądują w dżungli. Każdy pochodzi z innego miejsca na Ziemi, ale łączy ich jedno – wszyscy są zaprawieni w bojach. Od tej pory będą musieli walczyć o przetrwanie we wrogim środowisku. Ułatwi im to posiadana broń, ale żadne przeszkolenie nie przygotowało ich na spotkanie ze swoimi oprawcami, czyli międzyplanetarnymi łowcami – Predatorami.

W 1987 roku na ekrany kin trafił film pt. Predator z Arnoldem Scharzeneggerem, który opowiadał o grupie wojskowych walczących z przybyszem z kosmosu. Robert Rodriguez był pod wrażeniem filmu i w 1994 roku wpadł na pomysł nakręcenia własnej wersji. Szefowie wytwórni, do której zwrócił się ze swą ideą, odmówili sfinansowania projektu, gdyż uznali, że budżet byłby zbyt duży. Po latach zmienili zdanie, ale reżyserem został Nimród Antal, a Rodriguez tylko producentem.

Oglądając plakaty i zapowiedzi nie sposób nie odnieść wrażenia, że Adrien Brody nie poradzi sobie z rolą przywódcy, choć walcząc z King Kongiem w filmie Petera Jacksona radził sobie całkiem nieźle. Na szczęście wszelkie wątpliwości rozpływają się już w pierwszych scenach. Charyzma, podparta muskulaturą i głosem a la Christian Bale, jako Batman, ukazują aktora w nowym świetle.

Drużyna „zrzuconych” składa się ze stereotypowych postaci. Mamy więc cichego przywódcę, „napakowanego” Rosjanina, milczącego Azjatę, pyskatego skazańca, ciamajdowatego doktora, który wydaje się nie pasować do wymienionej menażerii i jeszcze kilka postaci. Aby z ekranu nie ściekał tylko testosteron, wprowadzono również postać kobiecą, która nie jest jedynie tłem dla innych bohaterów. Jako ciekawostkę należy dodać, że w małej roli pojawia się Lawrence Fishburne.

Plus filmu Antala stanowi również fakt, że na ekranie nie ma żadnego żywego amerykańskiego żołnierza. Tym samym nikt nie udowadnia widzowi jak amerykańska armia jest wspaniała, waleczna, honorowa itd.

Ciężko jest nakręcić film o kosmitach bez kostiumów i efektów specjalnych. Pierwsze wypadają przekonująco. Na ekranie zobaczymy czterech Predatorów, z których każdy się różni w dostrzegalny sposób. Nawet po 23 latach wygląd łowcy potrafi przerazić co wrażliwszych widzów w zbliżeniach. Poza tym, twórcy postanowili poszerzyć bestiariusz, który został wzbogacony o nowe stwory, w tym „nowy typ” Predatora. Drugie niczym się nie wyróżniają na tle konkurencji, ale i nie rażą widza. Zresztą to nie efekty są głównym elementem filmu, a poczucie „zaszczucia” głównych bohaterów. Ciągłe uczucie bycia pod obserwacją oraz strach przed tym co czai się w dżungli potęgowane są przez klimatyczne ujęcia, które intensyfikują napięcie. 
 
Film został nakręcony w zaledwie 53 dni. Wydaje się, że to niewiele czasu, by stworzyć dobry film. Nic bardziej mylnego, ponieważ Antal wyreżyserował dzieło, które jest lepszym filmem od obydwu części Obcy kontra Predator / Alien vs. Predator. Jego film to hołd, a nie przeróbka produkcji ze Schwarzeneggerem. Ponadto stanowi miłą odmianę od aktualnego repertuaru kin oraz znakomitą letnią rozrywkę i to bez nadużywanego efektu 3D.

WERDYKT: Można obejrzeć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz