Gry z uniwersum Gwiezdnych Wojen zawsze mają trudne zadanie do spełnienia, czyli zadowolenie milionów fanów. Jak udało się to drugiej części przygód Starkillera?
„Mam złe przeczucia” - Starkiller
PLUSY:
+ gwiezdnowojenne intro (fani będą zadowoleni)
+ dwa miecze (Starkiller macha aż miło)
+ rzuty (choć przydałoby się więcej)
+ Force fury (tryb, w którym bohater anihiluje wrogów)
+ kostiumy (duża ilość = dużo radochy)
+ kamienie do mieczy (nadają im unikatowe cechy)
+ filmiki (dobrze wykonane i wyreżyserowane)
+ latanie bez statku (znakomicie oddany pęd)
+ moce (pozwalają gromić wrogów na lewo i prawo)
+ tryb challenges (skutecznie wydłuża grę)
MINUSY:
- scenariusz (płytki niczym kałuża)
- ilość ciosów (są widowiskowe, ale z czasem się nudzą)
- Yoda i Boba Fett w śladowych ilościach
- brak statków (samo spadanie nie wystarcza)
- długość gry (bardziej przypomina dlc niż pełnoprawną grę)
- rozwój postaci (banalny)
- generał Kota (stracił pazur z poprzedniej części)
- etapy (mała różnorodność)
- tylko jeden „prawdziwy” pojedynek na miecze
OCENA KOŃCOWA: 6-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz