wtorek, 8 lutego 2011

Recenzja filmu pt. Tron: Dziedzictwo / Tron: Legacy (2010)

Reżyseria: Joseph Kosinski
Scenariusz: Edward Kitsis, Adam Horowitz
Produkcja: USA
Czas trwania: 125 minut
Obsada: Jeff Bridges – Kevin Flynn / CLU 2.0
Garrett Hedlund - Sam Flynn
Olivia Wilde – Quorra
Bruce Boxleitner – Adam Bradley / Tron

„Niektóre rzeczy są warte ryzyka” - Kevin Flynn




20 lat temu Kevin Flynn, w wirtualnym świecie, wywalczył wolność dla programów. Kilka lat później, w niewyjaśnionych okolicznościach, Flynn znika. Teraz, jego 27 letni syn wyrusza w głąb Sieci (The Grid) na ratunek ojcu.

Gdy w 1982 roku do kin trafił film Tron ludzie na całym świecie byli pod wrażeniem oszałamiających efektów specjalnych. Nowatorskie wykorzystanie komputerów doprowadziło tego, że Akademia Filmowa nie zgodziła się na nominowanie filmu w kategorii Najlepsze Efekty. Podobno uznano, że takie efekty są oszustwem. Kinomani jednak nie są tak rygorystyczni oraz ortodoksyjni i zapewnili filmowi miano klasyka gatunku. Kontynuacja filmu znalazła się w rękach Josepha Kosinskiego. Debiutujący reżyser musiał zmierzyć się z legendą oraz opinią fanów, co nigdy nie jest łatwe.

Fabularnie film przypomina część pierwszą. Widz będzie bowiem podążał za Samem w taki sam sposób jak za Kevinem ponad 20 lat temu. Czeka go więc pojedynek na dyski (w końcu wyglądają jak broń, a nie pomalowane frisbee), walka na motocyklach i lot statkiem. Nie jest to jednak wierna kopia, bo twórcy dodali kilka własnych pomysłów, jak np. bójka w barze czy nowy czterokołowy pojazd.

Hołdując pierwowzorowi Dziedzictwo nie jest filmem mającym pobudzić szare komórki do działania. Film ma zapewnić dobrą zabawę gałkom ocznym i uszom. Z tego zadania wywiązuje się znakomicie. Dzieło Kosinskiego jest jednym z najlepiej wyglądających obecnie filmów. Efekty specjalne są niemalże bezkonkurencyjne. Dodatkowo, sterylny świat programów zachwyca na każdym kroku pomysłowością i oszczędnym zastosowaniem kolorów. Tak więc wszyscy, którzy lubią głębokie przesłania, powinni wybrać inny seans. Również osoby, które nie oglądały pierwszej części mogą poczuć się lekko zagubione. Przypomnienie przygód Kevina Flynna będzie dobrym pomysłem, choć współcześnie film prędzej wzbudzi w widzu śmiech niż zachwyt.

Największym technicznym osiągnięciem twórców jest Jeff Bridges odmłodzony o 30 lat. Aktor wciela się poza Kevinem w postać CLU 2.0. Przy wykorzystaniu techniki z filmu Ciekawy przypadek Benjamina Buttona / The Curious Case of Benjamin Button stworzono jedną z najlepiej animowanych postaci w historii kina. Oczywiście czasami widać, że jest to twór komputera, ale jedynie chwilami i to tylko w dolnych partiach twarzy. Marzenie George'a Lucasa o przywróceniu na ekrany Marilyn Monroe powoli stają się faktem.

Tradycyjnie efekt 3D został dodany na siłę. Bez niego film nie straciłby niczego ze swojego uroku. Tym bardziej, że na samym początku wita widza napis: „Niektóre sceny powstały w technologii 2D, proszę jednak nie zdejmować okularów”. Powoduje to, że przez cały seans chęć sprawdzenia czy 3D już działa nie jest w stanie opuścić umysłu widza, który w pewnym sensie czuje się oszukany. W końcu zapłacił za seans 3D, a nie „czasami 3D”.

Poza warstwą wizualną na uwagę zasługuje również ścieżka dźwiękowa. Całość została stworzona przez zespół Daft Punk i znakomicie wpisuje się w konwencję filmu. Idealnie dopełnia obraz oraz oddzielnie stanowi bardzo dobrą płytę.

Reasumując, Tron: Dziedzictwo to uczta dla oka i ucha, ale dla umysłu już nie. Efekt 3D został wykorzystany „na siłę”, więc warto poczekać na edycję dvd lub blu-ray. Wbrew zapewnieniom twórców nie jest to „następny krok od czasów Avatara”, chyba że w warstwie czysto technicznej, której przeciętny widz i tak nie dostrzeże.

Dla spragnionych kolejnej wizyty w wirtualnym świecie Disney ma dobrą wiadomość – scenariusz kontynuacji filmu już powstaje, a w 2012 roku pojawi się serial animowany pod tytułem Tron: Uprising.

WERDYKT: Można obejrzeć 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz