Bycie żołnierzem stało się ostatnimi czasy niezwykle modne. Dziś mam dla Was pozycję już nie najmłodszą, co nie znaczy, że złą. Prawdziwy Gracz kocha gry bez względu na to kiedy zostały wydane. Oto recenzja w wersji mini Call of Duty: Modern Warfare 2.
„Im więcej rzeczy się zmienia, tym więcej pozostaje bez zmian” - Shepherd
PLUSY:
+ krótkie przypomnienie wydarzeń z poprzedniej części (choć nie zostało przedstawione w całkowicie jasny sposób)
+ wspomaganie celowania (przecież nie każdy jest urodzonym snajperem, a w opcjach można je wyłączyć)
+ polskie napisy (tylko tradycyjnie rozmiar czcionki mógłby być większy)
+ akcja, akcja i jeszcze trochę akcji (bo skoków adrenaliny nigdy zbyt mało)
+ różnorodne misje (pomijając fakt, że trzeba zabijać wszystko co się rusza)
+ wspinaczka po górze (szkoda, że tylko jeden raz w całej grze)
+ jazda na skuterze (można poczuć się jak Bond, James Bond)
+ spowolnienia akcji (przyjemnie jest wrzucić niższy bieg)
+ muzyka (znakomicie wpisuje się w konwencję i ilustruje wydarzenia)
+ wcielamy się nie tylko w jedną postać (zaburza to jednak więź z bohaterem)
+ dodatkowe „zabawki” (nie ma to jak sprowadzić na wroga pociski artyleryjne)
+ nie ma przymusu zabijania cywili w osławionej misji na lotnisku (twórcy myślą o osobach wrażliwych)
MINUSY:
- siła broni nie jest odczuwalna (nawet nalot robi słabe wrażenie)
- ostatnia misja w łódce (nie robi takiego wrażenia jak jazda na skuterze)
- misja treningowa (powinna być opcjonalna)
- czasami ciężko odróżnić towarzyszy broni od wrogów (co przekłada się na powtarzanie misji)
- fabuła (wojna nie powinna wciągać, ale w grze można przecież stworzyć ciekawą historię)
- odtwórczość (sporo patentów się powtarza)
- cztery pytania o to czy chcemy grać na poziomie Weteran (swoją drogą nie jest strasznie trudny)
- zabijanie psów (przecież nie były tu potrzebne)
OCENA KOŃCOWA: 8
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz