sobota, 3 września 2011

Recenzja gry pt. Tom Clancy's H.A.W.X. (PS3)



Twórczość Toma Clancy'ego wielokrotnie „służyła” już twórcom gier za materiał na zarabianie pieniędzy. Takie serie jak Splinter Cell, Ghost Recon, Rainbow Six czy EndWar zyskały uznanie wielu graczy. Kolejnym produktem firmowanym nazwiskiem pisarza jest H.A.W.X.
Tym razem gracz wciela się w Davida Crenshawa – pilota tytułowej elitarnej jednostki powietrznej, który często będzie naginał prawa fizyki do własnych potrzeb. W przeciwieństwie do swego największego konkurenta, czyli serii Ace Combat, H.A.W.X. stworzono z myślą o rozgrywce czysto zręcznościowej, a nie symulacyjnej. Fabuła osadzona została w niedalekiej przyszłości, w której korporacje zaczynają działać niczym armie najemników. Crenshaw zostaje zatrudniony przez Atremis Global Security. Z czasem jednak będzie musiał wybrać między lojalnością wobec swego kraju, a aktualnym pracodawcą.
Dzięki dwóm elektronicznym systemom walka powietrzna zyskała nowy wymiar, a przynajmniej dzieje się tak według twórców gry. Jak jest w praktyce?
Pierwszy, czyli ERS, pozwala na lot poprzez wirtualny tunel, który ułatwia namierzanie celów lub unikanie pocisków wroga. W wirze walki system ten nie sprawdza się jednak najlepiej. Skuteczniejsze działanie zapewnia klasyczne namierzanie wrogich jednostek. W niektórych momentach gra niejako jednak zmusza gracza do korzystania z ERS, ale akurat wtedy jest to przekonująco wytłumaczone poprzez wątek fabularny.
Drugim systemem jest jego brak, a właściwie wyłączenie (OFF) wszelkich asyst. Po ich dezaktywacji, kamera zmienia pozycję, znajduje się wtedy w pewnej odległości od samolotu i trochę z boku. Dodatkowo maszyna staje się bardziej zwrotny i jest w stanie wykonać manewry niczym z filmu Hot Shots. Jak zawsze działa jednak zasada quid pro quo (coś za coś). Ceną za większą zwrotność jest trudniejsze sterowanie. Wystarczy jednak trochę ćwiczeń i walka rzeczywiście staje się interesująca.
Największym atutem H.A.W.X. są intensywne pojedynki powietrzne - by je w pełni docenić warto rozpocząć zabawę na poziomie wyższym niż Normal. Swoją drogą, nawet mający w założeniu stanowić największe wyzwanie - poziom Elita - nie jest bardzo trudny. W końcu gra Ubisoftu ma jednak zapewniać rozrywkę, a nie imitować życie. Z kolei misje są intensywne i czasem wielokrotnie złożone. Szkoda tylko, że przejście wszystkich dziewiętnastu zajmuje raptem dwa wieczory. Dodatkowo w celu wzbogacenia akcji autorzy zastosowali patent, który polega na umiejscowieniu kamery na wystrzeliwanych pociskach i z rzucanych bombach. W ogniu walki element ten nie ma racji bytu, o ile gracz chce działać efektywnie. Miłym akcentem jest również pełna spolszczenie gry, choć nie wiadomo czemu ominęła intro. Głosy, wybrane do gry, nie wyróżniają się niczym szczególnym, ale i (co ważniejsze) nie irytują.
Twórcy oddali do dyspozycji gracza 50 samolotów, stopniowo uwalnianych, wraz z postępami w karierze. Wypełnianie dodatkowych wyzwań, pozwala zdobywać punkty, wpływające na awans naszego bohatera. Jednocześnie maszyny, za których sterami znajdzie się gracz, otrzymują inne wersje uzbrojenia. Szkoda jednak, że nie zdecydowali się na możliwość modyfikowania wyglądu powietrznych maszyn, by każdy mógł stworzyć unikatową jednostkę.
Mimo, iż H.A.W.X. nie jest już produkcją najnowszą (premiera odbyła się dwa lata temu), a w zeszłym roku na półki trafiła jej kontynuacja, naprawdę warto zainteresować się tym tytułem. Zwłaszcza, zanim do czytników konsol nie trafi Ace Combat: Assault Horizon. Na rynku nie ma wielu gier o tej tematyce i większość nie wybija się ponad przeciętność. Produkcja Ubisoftu nie jest rewolucyjna, ale zapewnia godziwą rozrywkę na jeden weekend. Tym bardziej, że cena nawet za nowy egzemplarz nie przyprawi gracza o palpitację serca.

Ocena końcowa: 8-

Plusy:
- pełne spolszczenie, dobra muzyka, kamera na pociskach, intensywne misje, wyłączanie asekuracji i latanie jak w Hot Shots, ilość samolotów, intuicyjne sterowanie

Minusy:
- w niektórych momentach - grafika, słabe filmiki, zbyt krótka, brak startów i lądowań (połączonych np. z jakąś minigierką), brak więzi z głównym bohaterem, intro po angielsku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz